Morskie średniaki

Typowe dla tuńczyków

Jeżeli będziecie mieli to szczęście i uda się Wam zaciąć tuńczyka, natychmiast zorientujecie się, z jaką to rybą macie do czynienia. Wszystkie tuńczykowate bowiem, zachowują się zaraz po braniu bardzo podobnie. W momencie, gdy tuńczyk poczuje haczyk, składa trójkątne płetewki i obydwie płetwy grzbietowe, zamyka pysk, ściska pokrywy skrzelowe i rzuca się do błyskawicznej ucieczki. Opanowanie pierwszego zrywu ryby jest bardzo trudne, wręcz niemożliwe. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło (oczywiście z wędkarskiego punktu widzenia). Podczas sprintu tuńczyk przestaje oddychać i po pokonaniu dystansu kilkuset metrów zaczyna mu brakować tlenu. W pewnej chwili ryba musi się więc zatrzymać i przepuścić trochę wody przez skrzela.
I właśnie ten moment jest szansą dla wędkarza, żeby doholować tuńczyka do łodzi i wciągnąć go na pokład. Jeżeli jednak tuńczyk trochę sobie pooddycha i odpocznie, natychmiast przeistacza się ze sprintera w wytrwałego maratończyka. Rybę tę można więc pokonać albo w kilka minut po zacięciu, albo po wielogodzinnej walce.
Wróćmy jednak do trwającej walki z tuńczykami szalejącymi na wędkach Joachima i mojej. Chyba już rozumiecie, dlaczego po zatrzymaniu się ryby. zacząłem ją od razu tak energicznie pompować… Tuńczyk Joachima sprawia wrażenie, że zupełnie odzyskał siły i bez trudu wyciąga następne 50-60 metrów żyłki z kołowrotka. Moją rybę udało mi się doholować na odległość około 30 metrów od łodzi. Najwyższa pora, żeby odkręcić trochę hamulec. Doskonale zdaję sobie sprawę, że w momencie, gdy ryba spostrzeże łódź i grożące niebezpieczeństwo, z pewnością znowu rzuci się do gwałtownej ucieczki. Miałem jeszcze rękę na pokrętle hamulca, gdy dziki taniec zaczął się od nowa.
Mój przeciwnik zanurkował błyskawicznie pod łódź i zniknął gdzieś w głębinie. To także należy do stałego repertuaru walki tych ryb. Tuńczyk trzyma się pod łodzią i krąży po małym okręgu. W ten sposób może odpocząć, natomiast wędkarz przez cały czas pracuje w pocie czoła. Podczas holu należy więc zastosować pewną niewinną, ale jakże skuteczną sztuczkę. Jeżeli ryba płynie w lewo, odchylamy kij możliwie jak najbardziej w prawo i na odwrót (ryba w prawo, kij w lewo). W ten sposób oddziałujemy na rybę trochę z boku i systematycznie podciągamy ją do góry.

Sam moment lądowania zawsze jest bardzo denerwujący. Szyper wdrapuje się na podwyższenie na rufie łodzi i próbuje uchwycić żyłkę. Mój tuńczyk ciągle szaleje pod powierzchnią i tak młóci wodę ogonem, że aż tworzy się piana.

W końcu szyprowi udaje się podebrać rybę osęką. Natychmiast popuszczam zupełnie hamulec, umieszczam wędzisko w uchwycie i pomagam przeciągnąć tuńczyka przez reling. Pokonany tuńczyk wali wściekle ogonem o pokład. To jeszcze nie koniec „walki”, teraz wszystko musi odbywać się w ściśle określonej kolejności. Uważając na potężny ogon (jedno uderzenie może połamać nogi) należy jak najszybciej ogłuszyć rybę. Dopiero wtedy zabieramy się do uwalniania kotwiczki. Zawsze jednak specjalnymi szczypcami! Po włożeniu ryby do skrzyni należy jeszcze oczyścić pokład ze śliskiego śluzu i gotowe – dopiero teraz można znowu zarzucić przynętę. Ostrożność w postępowaniu z wyholowanymi rybami i zachowanie czystości na pokładzie są po prostu niezbędne. Morskie ryby zazwyczaj są większe, silniejsze i mają znacznie ostrzejsze zęby od ryb słodkowodnych. Próba odhaczenia żywej ryby gołą ręką czasami może skończyć się bardzo boleśnie. Dwa razy miałem już okazję bezradnie przyglądać się, gdy na jednym grocie kotwiczki szalała ryba, a na drugim grocie krzyczący z bólu wędkarz.

Kolejne niebezpieczeństwo to zęby ryb. U większości ryb łowionych podczas małego Big Game są one tak ostre, że jeżeli rybie uda się ugryźć wędkarza, to przeważnie aż do kości.

W naszym przypadku wszystko odbyło się pomyślnie. W dwie minuty później tuńczyk Joahima także znalazł się na pokładzie łodzi. Super! Obydwie nasze ryby mają po około 20 kg. Śmiejąc się opieramy się o reling i wycieramy pot z czoła. Można łowić dalej. Ring wolny do drugiego starcia w wadze średniej.

Pudło ze sprzętem

Wędzisko: klasy IGFA (od 20 do 30 lbs) lub solidny kij morski o ciężarze rzutowym 200-300 g i długości od 2,1 do 2,4 m.

Kołowrotek: multiplikator z 400 lub 500-metrowym zapasem żyłki lub odpowiednio duży kołowrotek stacjonarny.

Żyłka: monolityczna od 0,35 do 0,60 mm, w zależności od wielkości ryb i metody łowienia.

Przypon: metalowy (wytrzymałość około 30 kg) o długości 60-100 cm.

Karabińczyk: stosować tylko czarne lub brązowe karabińczyki, na błyszczące jest dużo pustych brań.

Przynęta: bardzo dobre są tonące woblery o długości 18 centymetrów.

Najlepsza kolorystyka to: niebieska makrela, Redhead i srebrzyste boki. W pobliżu raf skuteczne są także kolory pomarańczowy i fluorescencyjnożółty.

Podczas wędkowania na większych głębokościach łowne okazują się również błystki wahadłowe (20-40 g) z solidną kotwiczką; w tropikach bardzo dobrą przynętą są imitacje mątw. Ponadto: pas z uchwytem na wędkę bardzo ułatwia hol.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *