Przygoda z boleniami

31 października wybrałem się wraz z moim serdecznym kolegą Zbyszkiem, towarzyszem wielu wędkarskich wypraw, do Połańca nad Wisłę. Celem naszej wyprawy były szczupaki i sandacze. Nad wodą znaleźliśmy się około 7.30. Jest tam parę główek, z których można pospinningować. Zaliczając kolejne główki, po kilku niemrawych skubnięciach, postanowiłem zrezygnować z polowania na szczupaki i sandacze, które i tak nie żerowały i zająć się boleniami „burzącymi” od czasu do czasu toń wody. Pomiędzy dwoma następnymi główkami odbywał się prawdziwy taniec boleni. W zasięgu wzroku żerowało na raz przynajmniej pięć do dziesięciu rap. Przeszedłem na plażę pomiędzy główkami, wszedłem do wody, na ile pozwalały mi wodery i zacząłem rzucać wirówką. Pomagał mi dość silny wiatr, który marszcząc wodę, skrywał mnie przed wzrokiem bystrookich i ostrożnych rap. Wirówka nie zdała absolutnie egzaminu. Nie miałem ani jednego puknięcia.
Jako następny poszybował do wody biały twister. Po pewnym czasie, na szybko prowadzoną pod powierzchnią gumkę, miałem kilka skubnięć i pierwsze konkretne branie bolenia. Ryba miała 58 cm długości i masę 2 kg. Zmieniłem twistera na gumową imitację uklejki o długości 7 cm (produkcji firmy Mann’s). Po wykonaniu rzutu odczekałem chwilę, żeby przynęta opadła na głębokość około jednego metra i zacząłem zwijać żyłkę. Uderzenie odczułem jako tępe przytrzymanie. Po zacięciu boleń ruszył w dół rzeki. Zacząłem go sprowadzać z prądem, przesuwając się po brzegu za uciekającą rybą. Pod koniec holu boleń zaliczył jeszcze dwa spacery, w górę i w dół rzeki, a następnie spokojnie wyłożył się na boku na płytkiej wodzie. Podebranie ręką okazało się zwykłą formalnością. Był, a właściwie była (samica), bardzo gruba. Drapieżnik miał 71 cm długości i masę 4,1 kg.
Myślałem, że tego dnia zaliczę komplet, jednak się pomyliłem. Poza dwoma pustymi uderzeniami i parometrowym holem następnej rapy, nic mi już więcej nie siadło na kiju. Brania skończyły się wraz z nadejściem huraganowego wiatru, który wyrywając wędkę z ręki, zupełnie uniemożliwiał dalsze łowienie. Łowiłem na wędkę ECO GT ROTAUGE dł. 3 m, kołowrotek Quick Camaro LS 45 i żyłkę Byron 0,24 mm. Pozdrowienia dla firmy Mann’s i wszystkich wędkarzy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *