Technika łowienia ryb – drgająca szczytówka

Całą wędkarską Anglię opanowała wielka „trzęsionka”: żadna inna technika łowienia ryb, szczególnie w rzekach, nie jest tak popularna, jak drgająca szczytówka. O tym, jak poprawnie interpretować zachowanie się szczytówki sygnalizującej brania, opowie John.
Większość wędkarzy, którzy odnoszą sukcesy na drgającą szczytówkę, opanowała do perfekcji pewną umiejętność. Potrafią oni mianowicie bezbłędnie ocenić każde zachowanie się swojego sygnalizatora brań. Quivertip, jak nazywają w Anglii drgającą szczytówkę, jest tak czułym wskaźnikiem, że musi upłynąć naprawdę sporo czasu, zanim łowiący nauczy się dobrze „wyczuwać” każdy ruch szczytówki. Niestety bardzo często obserwuję też kolegów, którzy reagują atomowym zacięciem na ruchy szczytówki, które z całą pewnością nie są braniem ryby. Ci sami wędkarze ignorują następnie stuprocentowe brania. Wszystkiemu jest winien brak doświadczenia. Aby bezbłędnie nauczyć się „czytać” każdy ruch drgającej szczytówki, należy jeszcze przed wędkowaniem zdecydować się na szczytówkę o odpowiednich parametrach. Mam tu na myśli wybór takiej szczytówki, która idealnie pasowałaby do warunków panujących w danym momencie nad wodą (siła wiatru i prądu), dobrze nadającą się do łowienia tego gatunku ryb, na który się nastawiamy. Ideałem jest szczytówka idealnie dostosowująca się do akcji wędziska. Niestety, wędkarze przeważnie używają zbyt miękkich szczytówek, które pod wpływem silnego naprężenia żyłki nadmiernie się wyginają. Delikatne i niezdecydowane brania są wtedy praktycznie niezauważalne. Użycie zbyt sztywnej szczytówki także jest błędem. Równie dobrze można wtedy zupełnie z niej zrezygnować i zdać się tylko na reakcję samej wędki. Najlepszym rozwiązaniem jest więc zabranie ze sobą nad wodę wszystkich wymiennych szczytówek i sprawdzenie, która z nich jest w danym momencie najlepsza. Jeżeli ktoś chce bezbłędnie reagować na każdy ruch drgającej szczytówki, musi oczywiście bardzo dobrze ją widzieć. Większość szczytówek wykonywana jest w dwóch wersjach kolorystycznych. Są one czarno-czerwone oraz pomarańczowo-czarne. Teoretycznie kombinacje te umożliwiają dobre spostrzeganie szczytówki w każdych warunkach.
Praktyka jest jednak czasami zupełnie inna. Opłaca się więc mieć w zapasie także białe szczytówki, gdyż tylko taki kolor jest dobrze widoczny na ciemnym tle. Osobiście bardzo sobie cenię możliwość obserwowania szczytówki, gdy mam jakiś punkt odniesienia. Równie dobrze może być to drzewo, jakiś słup lub komin po drugiej stronie rzeki. Jeśli obserwujemy szczytówkę na jakimś nieruchomym tle, nie ma takiej możliwości, żeby nawet najdelikatniejsze branie uszło naszej uwadze.

Stabilne umocowanie

Pewna część podstawowego wyposażenia ciągle jest przez wielu wędkarzy traktowana po macoszemu. Mam tu na myśli stojak na wędki. Podczas łowienia z drgającą szczytówką wędka musi znajdować się w zupełnym bezruchu. Dobry stojak na wędki musi mieć odpowiednią wysokość oraz odpowiednio długie i ostre zakończenia nóżek, żeby można je było pewnie wbić w podłoże. Widełki podpierające wędkę (wędki) także są bardzo ważne. Bardzo sobie cenię stojaki z regulowanym położeniem widełek, dzięki czemu mamy możliwość ustawienia szczytówki wędki w optymalnym w danym momencie położeniu, bez konieczności przestawiania całego stojaka. Bardzo ważny jest też kąt, jaki wędzisko tworzy z powierzchnią wody. W pogodne i bezwietrzne dni, angielscy wędkarze ustawiają swoje kije pionowo do góry, żeby jak najwięcej żyłki znalazło się nad wodą. Zapobiega to nadmiernemu naporowi nurtu na żyłkę oraz czepianiu się różnych paprochów niesionych przez rzekę.

Samozacięcie

Podczas łowienia w wietrzną pogodę wskazane jest jednak takie umocowanie wędki, żeby szczytówka znalazła się blisko powierzchni wody. Jeżeli podmuchy wiatru są porywiste, nie ma innego wyjścia i trzeba zatopić w wodzie całą żyłkę aż do szczytówki. Dzięki temu szczytówka sygnalizująca brania nie będzie nieustannie podrygiwała pod wpływem poruszania się żyłki na wietrze. Wielu wędkarzom przeszkadza ciągły napór wody na żyłkę, mnie jednak nie. Powszechnie uważa się bowiem, że przy silnym naprężeniu żyłki ryba od razu wyczuwa nienaturalny opór, wykonuje natychmiastowy w tył zwrot i stara się wypluć przynętę. Wszystko się zgadza, ale nie zapominajmy, że można też łowić na bardzo, ale to bardzo ostre haczyki (np. ostrzone chemicznie). I w tym momencie okazuje się, że napór wody na żyłkę ma też swoje plusy. Żyłka jest na tyle naprężona, że daje haczykowi wystarczający punkt oparcia, żeby pewnie się wbił i ryba zacina się sama. Teraz już możemy zająć się najważniejszym zagadnieniem, a mianowicie interpretacją przekazywanych przez szczytówkę „wiadomości” o tym, co dzieje się z naszą przynętą. Chciałbym zacząć od brania, które dla większości wędkarzy jest bardzo irytujące, od brania określanego mianem „skubanie”. Podczas tego typu brania, szczytówka często drga nawet do dziesięciu sekund, jednak prawie wcale się nie przygina. Widoczne są co najwyżej paromilimetrowe wychylenia. Większość wędkarzy w ogóle nie próbuje nawet zacinać takiego brania i zupełnie je ignoruje. A to błąd, gdyż w większości przypadków ryba jest już w pobliżu przynęty, a nawet trzyma ją już w pysku. Ryba nie rusza się jednak z miejsca, bawi się przynętą, próbuje ją i kilkakrotnie obraca w pysku. zanim w końcu zdecyduje się potknąć. Jeżeli nie zareagujemy na drgania szczytówki, dobrowolnie decydujemy się na ryzyko, że ryba w końcu wypluje przynętę lub – i to jest chyba jeszcze gorsze – potknie ją tak głęboko, że uda się jej przetrzeć delikatną żyłkę przyponową zębami gardłowymi. Tylko w jednym jedynym przypadku zacięcie ledwie zauważalnego skubania może okazać się niewłaściwe. Mianowicie wtedy, gdy ryba bardzo powoli zbliża się do przynęty i potrąca przy tym żyłkę główną. Wtedy zacięcie na pewno spłoszy rybę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *